-Nieźle - przyznałam bawiąc się nożem -
Ja całe życie podróżuje. Pieszo, autostopem. Czasem zakradałam się do
pociągów. Zwiedziłam prawie cały świat. Na północy też byłam. Właściwie
to moja...ekhm...rodzina stamtąd pochodzi.
-A dokładniej? - spytała -Północna część Ameryki Północnej. Moi rodzice to rdzenni Amerykanie - mruknęłam -Indianie? - upewniła się -Tak - przyznałam - Plemię prowadzące koczowniczy tryb życia, w zależności od pory roku przemieszczający się między Yukonem a McKenzie - odparłam - Skalpowanie zwierząt, polowania i życie w lesie mam we krwi. A jeśli o skalpach mowa powiedziałam i wyjęłam z torby martwego białego lisa - Całkiem o nim zapomniałam. Szybko nacięłam skórę tuż pod uszami i zdjęłam futro. Najcieplejsze było futro rysia, najmiększe lisa. W połączeniu z łóżkiem z gałęzi drzew iglastych powstawało niezłe łóżko. Pieczołowicie obejrzałam futro, upewniając się, czy nie jest brudne. Nagle usłyszałam jazgot. Odwróciłam się i siarczyście zaklęłam. Sokół Jace'a, która najwidoczniej została, gdy chłopak odszedł, zaczepiała tyrysicę. -To samica sokoła - wyjaśniłam zdziwionej Amelii - Oswoiłam ją i dałam Jace'owi kilka lat temu. Niestety to wredne ptaszysko załapało po mnie charakter. Zbliż się do Jace'a, a na twojej głowie wylądują odchody! Niezapomniane przeżycia! - prychnęłam sarkastycznie i zaczęłam przeganiać ptaka -Sasza? - upewniła się Amelia -Jace myślał, że to sokół, a ja zapomniałam wspomnieć o jej płci. Atakuje każdego, nawet silniejszych przeciwników. Nie wiem jakim cudem ten oszalały ptak jeszcze żyje - mruknęłam W końcu sokół uspokoił się i usiadł mi na... nie, nie na ramieniu. Te wredne ptaszysko usiadło mi na głowie, plącząc naturalnie czarne włosy. -Wykapana ja - warknęłam i zgoniłam ptaka Amelia? |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz