środa, 5 lutego 2014

Od Amelii

Właśnie szłam przez las. Siberia miękko stąpała po ziemi. Trzymałam łuk w ręce, a kołczan był przewieszony przez ramię. Nagle usłyszałam rżenie konia. Tygrysica uniosła uszy i spoglądała wokół. Ja szybko skierowałam się w stronę odgłosu. Dotarłam nad strumień, a tam zobaczyłam, coś, czego się nie spodziewałam. Cała wataha wilków oraz jeden koń między nimi. Zwierzęta zbliżały się do konia i przeraźliwie warczały. Schyliłam się do Siberii i wyszeptałam:
-Bierz kundle. Konia nie ruszaj.
Tygrys skierował się w stronę wilków, a po chwili ruszył do ataku. Przedarła się przez krąg i stanęła przed koniem. Wściekle machała łapami, aby odpędzić wilki. Po kilku minutach walki, zwierzęta odeszły poharatane na całym ciele. Siberia miała jedynie miała małą ranę na boku. Koń stał na skałach, przyglądając się badawczo. Nie był płochliwy. Próbowałam podejść do niego, ale ten, za każdym razem kłusował w inną stronę. Wreszcie gdy Siberia poszła, koń pozwolił mi podejść. Stał nieruchomo i strzygł uszami. Podeszłam i dałam mu jabłko. Zawsze trzymałam coś na przegryzkę. Gdy wreszcie koń oswoił się z moim towarzystwem, pozwolił mi wsiąść na grzbiet. Lekko wspięłam się i wygodnie usiadłam. Mimo że nie miałam siodła i uzdy. Lekko przycisnęłam łydkami, boki konia. Siwek zakłusował, po czym ruszył dzikim galopem. Miałam doświadczenie w jeździe konnej. Nawet bez siodła. Po chwili usłyszałam szelest w krzakach. Wyszła z nich Siberia. Schyliłam się do ucha konia i łagodnie szeptałam. Koń przyzwyczaił się do tygrysicy i nie bał się jej. Z tego co zauważyłam, siwek bardzo szybko biegał i wysoko skakał. Żaden oswojony koń by mu nie dorównał. Musiał się urodzić na wolności. Wreszcie zeszłam z konia i postanowiłam go przygarnąć. Przydałby się. Żeby szybciej poruszać się po lesie.
-Tylko, jak Cię nazwać?-spytałam się konia, jakby miał mi odpowiedzieć-Może Śnieżek? Nieee... Wind? Może Light?
Koń zastrzygł uszami.
-Podoba Ci się? Light?-koń ponownie poruszał uszami i cicho zarżał-Czyli Light.
Zdjęłam plecak i otworzyłam go. Wyjęłam sznur i zmajstrowałam kantar. Założyłam go koniowi. Na początku, chciał się go pozbyć, ale z czasem przyzwyczaił się. Usłyszałam szelest w krzakach. Wyszedł z nich jakiś chłopak. Ostrzegawczo podniosłam łuk i kołczan ze strzałami.


Miron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz