-Podobnie było w domu dziecka. Nie łatwo się tam żyło, ale i tak nie miałam nic do stracenia-kopnęłam następny kamyk.
-No, to teraz mnie rozumiesz-uśmiechnął się.
-A tak poza tym, przydałoby się poszukać Comety-podrapałam się w głowę.-Nie mam pojęcia gdzie mogłaby pobiec. Spłoszony koń, to agresywny koń. Szczególnie gdy nadal jest zdziczały.
-Pomóc Ci jej poszukać?-spytał.
-Pomoc, mile widziana.
Nagle z krzaków, wybiegła Cometa. Stanęła dęba i parsknęła.
-To, przypadkiem, nie ona?-zapytał.
-Owszem. To ona. Jednak nie jest taka głupia jak myślałam-klacz zarżała, jakby potwierdzała moje słowa.-Jeździłeś kiedyś konno?
Marcel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz