poniedziałek, 3 lutego 2014

Od Leigh-Anne

Z natury byłam osobą, która ma swój kątek na ziemi i tą, która ma swój rodzinny dom. Trudno było mi się rozstać z moim ulubionym miejscem przy kominku, dwójką młodszego rodzeństwa i mamą. Jednak czy wiele jest takich ludzi? Może byłam tylko jedna. Ktoś by powiedział, że ta jedna jest wyjątkowa, ale ja tak nie sądzę. Ostatni raz wzięłam głęboki wdech i podniosłam swoją głowę ku górze. Dalej nie mogłam się przyzwyczaić do wyglądu nowego pokoju. Był stanowczo za dużo jak na moje potrzeby, naprzeciwko mojego posłania stała wielka szafa. Łóżko było jednoosobowe, a po jego prawej stronie stał stolik nocny. Jak w każdym pokoju osoby, która się uczy stało biurko. Dodatkowo, miałam jeszcze diw współlokatorki, które też miały po takim samym zestawie jak ja. Nic niezwykłego, po prostu pokój nastolatki razy trzy. Zwlekłam się z łóżka i ruszyłam ku wielkiej stercie nie poukładanych ubrań. Na samą myśl że muszę to posprzątać zrobiło mi się niedobrze. Z ciuchami w ręku ruszyłam do łazienki, która na całe szczęście była wolna.
Zamknęłam się od środka i zaczęłam szykować się do szkoły. Nie miałam ochoty tam iść, zgłasza że wiedziałam jak będzie. Pierwszy dzień szkoły nie należy do najłatwiejszych, a osobie która będzie błąkać się sama jest jeszcze trudniej. Przebrałam się w mundurek - biała koszula, a na nią kamizelka z wyhaftowanym logo szkoły na piersi. Mogło być gorzej. Do kompletu włożyłam czarne spodnie i białe creepersy. Zrobiłam sobie lekki makijaż, a włosy wyprostowałam i spięłam w koński ogon. Wyszłam na korytarz i przeszłam przez hol, aż dotarłam do drzwi z nazwiskiem dyrektora szkoły. Pierwsze co mnie czekało, to właśnie rozmowa z nią. Na całe szczęście nie była drętwa, tak jak inni moi dyrektorowie. Była miłą, sympatyczną panią po trzydziestce. Po miłej rozmowie z panią dyrektor, ruszyłam do swojej szafki szkolnej. Akurat na korytarzu panował istny chaos. Wszyscy się przepychali i biegali w kilka stron. Kiedy dotarłam do swojego celu, wyciągnęłam z niej potrzebne książki do francuskiego (ten język właśnie wybrałam) i szybko ruszyłam w stronę klasy. Przerwa niedawno się zaczęła, jednak byłam ta ,,nowa’’. Nie wiedziałam za bardzo gdzie i co się znajduję.
- Dwieście trzydzieści osiem. – Przeczytałam napis na drzwiach i weszłam do środka.
- O ty pewnie jesteś Leigh-Anne. Proszę siadaj. – Nauczyciel mnie wyprzedził i nie dał dojść do słowa. Usiadłam w ostatniej ławce, która jako jedyna była wolna.
- Potrafi nieźle przynudzać. – Po mojej prawej stronie odezwał się jakiś głos, zdziwiona odwróciłam głowę w tamta stronę. Zobaczyłam chłopaka opartego niedbale o brzeg ławki.
- Jestem Leigh-Anne, ale wolę Lee. - Powiedziałam do niego z uśmiechem. Uścisnął mi dłoń.

<< Jakiś chłopak? x.x >>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz