Byłam z Jace'em na polowaniu. Mój
przyjaciel zabrał ze sobą najwredniejsze ptaszysko na świecie - sokoła,
którego oswoiłam. Chyba załapał ten charakterek po mnie... Sokolica
załatwiała się na ludzi, atakowała każdego, kto podszedł do Jace'a, w
budynkach wariowała i szybowała po pokojach jak dzika, a gdy widziała
innego ptaka, nie ważne jak silniejszego od niej, musiała zaatakować. Ja
zabrałam ze sobą swojego kojota i wilczycę. Żałowałam, że moje
pozostałe pupilki są w lasach, w Ameryce Północnej. Samiec rysia, samica
margaja, samica kruka, orzeł, tygrysica, pantera i kilka innych
zwierząt, które zdążyłam oswoić i wytrenować na twardych i zagorzałych
wojowników. Swojego czasu miałam jeszcze wiele zwierząt. Kot kusy -
mały, łasicowaty drapieżnik, kary arab, mustang, jaguar, jastrząb. Moja
gama pupilków powiększała się coraz bardziej. Niektóre już zdechły. Arab
zginął, gdy jakiś myśliwy postrzelił go. Ja zabiłam myśliwego w
zemście.
-Wspominasz swoje krwawe walki, tresury, ale morderstwa - powiedział towarzyszący mi chłopak Popatrzyłam zdziwiona. -Znam cię raptem odkąd skończyłem osiem lat - wyjaśnił -Rozstaliśmy się na jakiś czas. Nadal pamiętasz - pokręciłam zszokowana głową -Ciebie, yeye mbwa mwitu, ciężko zapomnieć - mruknął Jak zwykle mówił do mnie ,,yeye mbwa mwitu'', co oznaczało wilczycę. Miałam coś odpowiedzieć, ale zamarłam. Usłyszałam trzask gałęzi i odlot ptaków. Błyskawicznie napięłam cięciwe i wymierzyłam w stronę hałasu. Jace sięgnął do mojej pochwy na udzie i wyciągnął nóż. -Nie ten - syknęłam Dostrzegłam w jego oczach zrozumienie. Wiedział, że ma nie dotykać mojego ulubionego noża. Posłusznie odłożył go i zabrał, tym razem z pokrowca na łydce, inny. Po chwili sokół przysiadł na drzewie. Moja wilczyca i kojot już od dawna byli w pozycjach do ataku. Z lasu wyszła dziewczyna wraz z tygrysem syberyjskim, na oko cztero-pięcioletnia samica. -Nie radzę twoim zwierzakom atakować Siberii - powiedziała z uśmiechem -Miałam zamiar powiedzieć coś podobnego - odparłam kąśliwie - Może twoja pięcioletnia tygrysica syberyjska, potrafi walczyć, ale ta wilczyca sama pokonuje liczne watahy wilków, czy stado rysi. Od szczenięcia walczyła, tak jak ja. A ten kojot nie jest od niej gorszy. Wiem, co mówię. I tak zaczęły się targi, o to, który zwierzak jest lepszy. Nie były to wrogie groźby, do jakich się przyzwyczaiłam, tylko żartobliwe przepychanki. Dziwne... Oprócz Jace'a z nikim nie gadałam ,,normalnie''. W końcu z tematu zwierzaków przyrzuciłyśmy się na wydarzenia w szkole. -Nienawidzę lata - podsumowałam - A tak w ogóle to to jest Jace - machnęłam ręką w stronę chłopaka -Amelia, a ty? - odpowiedziała -Mówią na mnie wariatka, psychopatka, morderczyni z wilkiem, idiotka, debilka, czasem używają gorszych określeń, ale ogólnie jestem Leilene - przedstawiłam się -Co miałaś na myśli, mówiąc, że Corrie uczyła się walki od szczeniaka, tak jak ty? - zapytała zaciekawiona Westchnęłam. -Rodzina mnie porzuciła, gdy byłam niemowlęciem. Nie dziwię im się. Zaopiekowała się mną staruszka, ale zabili ją, gdy miałam niecałe pięć lat. Ciekawy widok. Kobita nauczyła mnie podstaw życia w lesie, bo sama w nim żyła. Jakoś se dawałam radę. Dzięki niej znałam podstawy walki, resztę sama dopracowałam przez lata. Zabijałam już jako pięcio- i sześciolatka, by mnie nie zabili. Corrie straciła rodzinę jako szczenie, nie mające nawet roku. Też musiała walczyć jako szczenie - wzruszyłam ramionami Amelia chciała coś powiedzieć, ale wtrącił się Jace. -Wiecie, że gadacie ponad cztery godziny? - spytał - Co z naszym treningiem i polowaniem? -Przed północą nad Gniazdem - powiedziałam mu Wyraźnie się ucieszył. -Tak bardzo lubisz, jak ludzie cię pokonują i rzucają tobą? - zapytałam -Tylko, gdy ty to robisz - wyszczerzył się Uderzyłam go lekko. -Dla innych jestem bezlitosny! - przekonywał -A dla mnie to nie? Chyba nie muszę ci przypominać... - zaczęłam -A ty znowu o tym - jęknął - Wracam do akademii. A gdybym chciał, to bym cię pokonał! - zawołał odchodząc -Tylko spróbuj! - odkrzyknęłam i rzuciłam w niego nożem Sprawnie się uchylił i zabrał broń, mrucząc jakieś podziękowania. ?Amelia? |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz