czwartek, 27 lutego 2014

Od Julii "Bal Letni"





Bal letni... No nie wypada zostać w pokoju... Wybrałam niebiesko-czarną sukienkę z tiulem i czarne szpilki. Sukienka nie miała ramiączek, więc było widać tatuaż znajdujący się na moim ramieniu. Zrobił mi go dziadek, jeszcze kiedy byłam mała. Przedstawiał azteckiego boga słońce. To tylko jeden z kilku moich tatuaży. Włosów nie spinałam. Gdy było jakieś 15 minut przed rozpoczęciem balu postanowiłam iść na salę. Kiedy już tam weszłam zobaczyłam, że jest tam już dużo ludzi. W pierwszym odruchu miałam ochotę się wycofać, pójść sobie lecz przezwyciężyłam instynkt. W tym momencie w tłumie ludzi mignął mi Miron. Zaczęłam iść w tamtą stronę, jednak szybko straciłam go z oczu. Stałam chwilę na środku sali otoczona przez wirujący tłum ludzi, wtem poczułam, że ktoś łapie mnie za ramię. Odwróciłam się i zobaczyłam Mirona.
-Cześć.-powiedziałam.
-Cześć.-odparł.-Ładna sukienka.-powiedział.
-Ty też jesteś ładnie ubrany.-powiedziałam.
-Jesteś sama?
-Mhm.-kiwnęłam głową.-Jakoś tak wyszło. A gdzie Amelia?
-Przed chwilą wyszła do łazienki. Zatańczysz?
-A co ona na to?-spytałam.
-No chyba się nie obrazi....-powiedział i wyciągnął do mnie dłoń, ja uchwyciłam ja delikatnie, a po chwili zaczeliśmy tańczyć. Tańczyliśmy chwilę.
-Dziękuję Miron, gdyby nie Ty pewnie nikt by mnie nie poprosił. Baw się dobrze z Amelią. Ja muszę iść...-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Gdy wychodziłam z sali poczułam się dziwnie. Miron był tak naprawdę jedyną osobą, którą dobrze tutaj znałam. Wychodząc skierowałam się w stronę głównego wyjścia ze szkoły. Poszłam do stajni, gdzie od progu Sorcerer powitał mnie głośnym rżeniem. Przeszłam do siodlarni, gdzie z mojej szafki wyjęłam bytu do jazdy i założyłam je. Wyciągnęłam także toczek i rękawiczki. Wzięłam ogłowie i siodło Czarnoksiężnika i poszłam do jego boksu. Otworzyłam go i zaczęłam ubierać mojego konia. Gdy był już gotowy Założyłam toczek, rękawiczki i wyprowadziłam konia z bosku. Kiedy staliśmy przed stajnia wsiałam na niego i skierowałam go w stronę lasu. Muszę przyznać, że całkiem wygodnie jeździ się w sukience, jeśli nie jest za krótka. Akurat, gdy mijaliśmy frontowe schody prowadzące do szkoły ze środka wyszedł Miron. Rozpromienił się na mój widok.
-Julia! Co tu robisz?
-Jeżdżę, nie widać?-spytałam z lekkim uśmiechem zatrzymując konia.-Czemu nie jesteś na balu?
-Szukałem Cię.
-Po co? Idź tańczyć.
-Hej, nie spławiaj mnie!-uśmiechnął się lekko. Szukałem Cię, bo chciałbym Ci coś powiedzieć.
-Słucham.-powiedziałam.
Miron?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz