środa, 19 lutego 2014

Od Leilene cd Mirona

-Przyszłam wyprowadzić cië z błędu - uśmiechnęłam się drapieżnie
-Więc słucham - oznajmił opierając się o ścianę
-Mówiłeś, że nastraszyłam połowę szkoły, uważam się za niepokonaną, oczekuje, że każdy będzie się mnie bał i że jesteś inny, bo się mnie nie obawiasz - zaczęłam - Nawet nie wiesz ile razy to słyszałam. Prawie każdy mówi, że nie da się nastraszyć, że jest inna, bo się nie boi, że się nie podda... - w myślach dodałam ,,bla,ba,bla'' i stłumiłam ziewnięcie - Myślisz, że dużo o mnie wiesz - zadrwiłam - Uważasz, że jestem inna niż pokazuję. Jestem twarda, zdeterminowana i uparta. To, że jestem zdolna do ludzkich uczuć nie wyklucza, że jestem taka.
-A jaka jesteś? - spytał z ironicznym uśmiechem
-Gdybyś dużo o mnie wiedział, nie pytałbyś - zmrużyłam oczy - Tak, zdarza mi się być hmm... ,,normalniejsza'' niż zwykle, ale to nie zmienia mojego charakteru. - odparłam i odeszłam
On nie wiedział o mnie wszystkiego. Nie wiedział wszystkiego o moim życiu, nie znał moich uczuć i mnie. Nawet Jace - jedyna bliska mi osoba, tego nie wiedziała. Mirion mnie śmieszył, swoją naiwnością i pewnością siebie. Dziś znów olałam lekcje i poszłam na siłownię. Ale nie byłam wściekła, smutna, czy wystraszona. Uczucia się wypalają. Ja czułam tylko pustkę, żadnych emocji. Przebrałam się w czarny podkoszulek i podarte jeansy. Włosy spięłam cieńkim nożem. Stanęłam przed workiem treningowym i zaczęłam ćwiczyć. Nawet nie zauważyłam, gdy minęło kilka godzin. Podczas ćwiczeń zniszczyłam stary worek, który rozerwał się. Kiedy nie znalazłam innego, zaczęłam ćwiczyć na manekinie. Początkowo wyprowadzałam ciosy, ale później dołączyłam jeszcze broń. Obracałam się dookoła manekinu, zadając ciosy. Wspinałam się na meble i z jak największej odległości strzelałam z łuku lub rzucałam nożem. Ale i to mi się znudziło, więc zaczęłam ćwiczyć celność w ruchu. Obracałam się rzucając nożem, miotałam sztyletami z półobrotu, podczas wybicia wypuszczałam strzały. W końcu odłożyłam broń i zabrałam się za ciężary.Usiadłam na sprzęcie i zaczęłam od niecałych stu kilo. Później przeniosłam się na bieżnię. Dopiero po północy, zauważyłam, że siedziałam tu kilkanaście godzin. Opadłam na podłogę i wyjęłam z torby butelkę wody oraz moje...eee...obiad? kolację? nocną przekąskę? Z lubością wgryzłam się w jabłko i pochłoniłam je. Popiłam wodą i zabrałam się za brzuszki. Olać późniejsze zakwasy. Musiałam ćwiczyć, bo był to jeden z jedynych sposobów pozbycia się energii. A w pełni sił stawałam się nieobliczalna, wprost agresywna. Zaczynałam szukać osób do bójek, a - bądźmy szczerzy - nie jestem słaba. Po którejś tam setce brzuszków wróciłam do boksu. Uderzałam w worek, wyprowadzając najróżniejsze ciosy. Nagle usłyszałam kroki. Przecież nie powinno mnie tu być! Zazwyczaj łamałam regulamin, bo wychodziłam do miasta, nie uczęszczałam na lekcje lub hm... byłam dość agresywna wobec innych. Zgasiłam światło i wcisnęłam się do kąta. Ktoś mnie nie zauważył, ale najwidoczniej tu szedł, bo pochwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł Mirion. Odetchnęłam z ulgą i wróciłam do ćwiczeń. Między salą z ringiem, a drugim pomieszczeniem, były tylko ściany i drzwi. Zamarłam w pół ciosu. Akurat miałam wyprowadzić czystego sierpowego, ale chłopak wszedł i mnie zobaczył. Odwróciłam się, licząc, że chociaż mnie nie rozpozna. Rozpoznał.
-Co tu robisz? - warknął
-To zabawne, bo chciałam zapytać o to samo - powiedziałam z uśmiechem
-Nie twoja sprawa! - odpowiedział
-Czytasz mi w myślach? - udawałam zaskoczenie - Też miałam to powiedzieć! Ale wiesz... lepiej nie wchodzić do mojej głowy, bo nie wrócisz o zdrowych zmysłach.
-Zamknij się i odpowiedz! - prychnął zirytowany
-Jak się zamknę, to jak mam odpowiedzieć? - spytałam z ironicznym uśmiechem
Nie wiedział co odpowiedzieć i zmienił temat.
-Długo tu siedzisz? - zapytał
-Kilkanaście godzin - odwarknęłam
-A kiedy masz zamiar stąd iść? - spytał znudzonym tonem
-Jeszcze jedno pytania, a posłużę się tobą jak manekinem - warknęłam - A uwierz mi, nie zazdroszczę im roboty.
-Uważaj, bo się wystraszę - prychnął
I tak zaczął się wspólny trening. Muszę przyznać, że walczył lepiej niż się spodziewałam, ale w końcu go pokonałam. Efektywnie przerzuciłam go przez ramię. Wylądował z głuchym jękiem, ale szybko się podniósł. Gdy tylko to zrobił, zaatakowałam. Odparował pierwsze ciosy, ale za czwartym podejściem uderzyłam go w brzuch. Zachwiał się, ale nie przewrócił, więc podcięłam mu nogi. Podeszłam i wyciągnęłam rękę, by pomóc mu wstać. Spojrzał krzywo na dłoń. Westchnęłam i odsunęłam się.
-Co, jak co, ale walczę fair. A do tego muszę przyznać, że zasłużyłeś na szacunek. Wiele ludzi już nie wstaje po walce ze mną. A skoro jeszcze się trzymasz, to walka trwa nadal - wzruszyłam ramionami i błyskawicznie zaszarżowałam
Teraz był gotowy i odskoczył. Zamachnął się, ale zrobiłam przysiadł, unikając czegoś co się zwie ,,rozkwaszeniem gęby''. Jeszcze długo walczyliśmy, aż uznaliśmy, że jest remis. Mirion usiadł na podłodze, ja oparłam się o słupek.
-Gdybym nie była po treningu trwającym godziny, wygrałabym - rzuciłam między gwałtownymi wdechami
-Możesz pomarzyć - odsapnął dysząc

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz