sobota, 25 stycznia 2014

Leilene CD Isabel

Corrie zostawiłam zamkniętą w pokoju, a sama wróciłam do lasu. Nad jeziorem panowała cisza... Do czasu. Usłyszałam, że ktoś idzie, ale zignorowałam to. Później usłyszałam wycie. Schowałam w pniu drzewa łuk i strzały - to właśnie strzały strugałam nad wodą. W kieszeni miałam pistolety i strzykawki ze środkami usypiającymi, a na udzie, w bucie i ramieniu - pochwy z nożami. I kilka innych broni. Wychowywałam się w lesie i wiedziałam, że te wycie oznacza umieranie wilka. Poderwałam się i pobiegłam w kierunku zwierzęcia. Byłam na tyle doświadczona, że poruszałam się bezgłośnie. Zobaczyłam go. Młody wilk, łudząco podobny do Corrie. Przyklękłam i zajęłam się ranami wilka. Usłyszałam szelest i ptaki. Ktoś tam był, zapewne na drzewie.
-Wiem, że tam jesteś - zawołałam - I pomyliłaś się, Isabel. To nie Corrie, tylko szczeniak wilka z tutejszej watahy. Nie jest nawet w pełni rozwinięty. A jeśli myślałaś, że to Corrie, to żal mi cię. Corrie jest doświadczona. Żywa maszyna do zabijania. Przez wiele lat walczyła. Potrafi pokonać kilka wilków na raz. Znosi każdą pogodę i warunki. Niedałaby się twoim kundlom. Ten wilk jest trochę... zbyt udomowiony. Słucha poleceń, waruje. Pewnie zna siad i poproś - parsknęłam
Za sobą usłyszałam tąpnięcie i szelest - sygnał, że zeszła z drzewa. Rzuciłam nożem z półobrotu. Zgodnie z zamierzeniami, wbił się w drzewo przy jej głowie.
-Lepiej mi pomóż z tym samcem, bo drugi rzut będzie celny - syknęłam
Dziewczyna miała łuk. To była jedna z moich ulubionych broni. Wraz z nożem i sztylet były na pierwszym miejscu.
-Pośpiesz się. Rana nie jest czysta, co potwierdza, że napastnik nie jest doświadczony. Zbyt słaby chwyt. Takie ugryzienie nie zabiłoby nawet, gdyby było na gardle przez pół godziny - oceniłam - Ale zakażenie może doprowadzić do niezbyt przyjemnych sytuacji dla tego osobnika. Rusz się - pośpieszyłam ją unosząc cielsko
Wilk się poruszył. Wyjęłam strzykawkę i podałam mu małą dawkę usypiającą. Dziewczyna opuściła broń i pomogła mi. W drodze nie odzywałyśmy się prawie wogóle.
-Nie radzę atakować Corrie. Zaprzyjaźniła się z tutejszą watahą, a wilki są terytorialne i bronią swoich. Trzymaj swego wyżła i oswojonego wilka z dala od nich. - poradziłam
Nie obawiałam się dziewczyny. Całe życie wychowywałam się samotnie na ulicy. Od zawsze musiałam się bronić, a Corrie mi towarzyszyła. Jak narazie, tylko moja wilczyca dała radę mnie pokonać. Może ja jestem raczej tej wilczycy, a nie ona moja?
Isabel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz