Jak zwykle moja pobudka była między czwartą a piątą. Założyłam czarny podkoszulek, jeansy i sportowe buty. Nie przejmując się deszczem wybiegłam na dwór, do lasu na kilkunasto kilometrowy bieg - rozgrzewkę. Moja wilczyca biegła niedaleko mnie. Miała pysk we krwi, więc jadła śniadanie. Miałam nadzieję, że to nie jeleń jak ostatnio. O siódmej wróciłam, ale z chęcią jeszcze był pobiegała. Wróciłam do pokoju, przeczesałam mokre włosy i przebrałam się. Już kilka razy oberwało mi się za nie noszenie mundurka. W końcu znalazłam kompromis. Glany, jeansy, czarna koszulka, a na to góra od mundurku. Bo spódnicy to ja nosić nie będę! Zakaz biżuterii i makijażu też ignorowałam. Na nadgarstkach miałam skórzane bransolety, na palcu pierścień-żmiję oplatającą mój palec, na przedramieniu nosiłam podobną, ale nie wtedy, gdy byłam w tym przepisowym szajsie. W uszach miałam srebrne kolczyki plecionki z onyksami. Paznokcie pomalowane na czarno, oczy obrysowane eyelinerem, a rzęsy tuszem. Włosy spięłam wysoko klamrą. Zabrałam torbę z książkami, szkicownikiem i tradycyjnie - bronią.
Pierwsza lekcja
Na pierwszej godzinie były języki. Nie były mi potrzebne. Mówiłam płynnie po łacinie, grecku, włosku, hiszpańsku, rosyjsku, niemiecku, francusku, arabsku, polsku, japońsku i kilku innych językach. Częstw podróże się opłacały. Podeszłam do ostatniej ławki, gdzie zawsze siedziałam. Był tam jakiś chłopak.
-Pomyliłeś ławki - warknęłam
-Nie, raczej nie - odpowiedział
-A jednak - prychnęłam - Spadaj stąd
-Uspokój się mała - mruknął
Podeszłam i ze słodkim uśmiechem zepchnęłam go z krzesła. Następnie zajęłam to miejsce i posłałam mu przyjazny uśmiech. Pochylił się nade mną.
-Pożałujesz, skarbie - warknął
Złapałam go za koszulkę i badziewny mundurek i przyszpiliłam do ławki.
-Ty pożałujesz, ,,skarbie'' - syknęłam i puściłam go
Odszedł, rzucając mi wściekłe spojrzenie, na co ja odpowiedziałam mu kolejnym uśmiechem. Nagle dosiadła się do mnie dziewczyna. Kolejna do przegonienia. Nim zdążyłam coś powiedzieć, ona zabrała głos.
-Nieźle - przyznała
-A co powiesz, bym ciebie też stąd przegoniła? - zapytałam mrużąc oczy
-Tak zwana ,,morderczyni z wilkiem''? - upewniła się
-Tak mnie nazywają, gdy myślą, że nie słyszę - potaknęłam - Dziewczyna ze żbikiem?
-Tak - wyszczerzyła się - Nie każdy rozpoznaje. Mylą go z maine coon'em.
-Praktycznie wychowałam się w lesie. Miałam oswojonego margaja, kruka i jastrzębia nim zdobyłam swoją wilczycę. - odpowiedziałam
Cóż... Zazwyczaj czułam niechęć do ludzi, ale ona nie wydawała się taka zła. Mogłabym ...hmmm... może nie być dla niej miła, ale mniej wredna niż wobec innych. Weszła nauczycielka, więc czy chciała, czy nie dziewczyna musiała zostać w tej ławce. Gdy lekcja się zaczęła, podeszłam do nauczycielki i płynnym niemieckim, oświadczyłam, że nie potrzebuję lekcji z żadnego języku. On, trochę zdziwiona, odpowiedziała mi, że zobaczy co da się zrobić. Niechętnie wróciłam do ławki.
Viviane?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz