sobota, 25 stycznia 2014

Od Isabel cd Leilene

Musiałam dokładnie zapamiętać co powiedziała. Oswojonego wilka? Bardzo śmieszne. Gdyby chciał pokonałby całą bandę jej pchlarzy za jednym razem.
-Odszczekaj to!-syknęłam łapiąc ją za kurtkę i unosząc do góry. Dziewczyna upuściła wilka, na co ten potwornie zawył z bólu.
-O co Ci chodzi?
-Black to nie jest oswojony wilk! A twój kundel to co? Jest oswojonym pieskiem pokojowym. A to że zaprzyjaźniła się z bandą zdziczałych psów z lasu, to nie znaczy że jest samicą alfa!-warknęłam, po czym puściłam jej kurtkę. Upadła na plecy i patrzyła na mnie. Zostawiłam ją z jej wilczycą i rannym wilkiem. Gwizdnęłam ostro na Black'a i Kelly, na co posłusznie potruchtali za mną. Poszłam do szkoły i wygodnie rzuciłam się na łóżko. Drzwi pokoju otworzyły się i do pokoju weszła czarnowłosa dziewczyna. Nie była to jednak Leilene, ani nikt kogo dotychczas poznałam, aczkolwiek skądś ją kojarzyłam. Próbowałam skojarzyć kolej rzeczy. Czy to nie była przypadkiem...
-Cassidy?-zapytałam niepewnie.
-Skąd znasz moje imię? I kim jesteś?
-To ja, Isabel! Twoja najlepsza przyjaciółka ze szkoły!-cieszyłam się jak nigdy dotąd.
-Isabel? To naprawdę ty?
-Tak, to ja! Ale jak tu się znalazłaś? Wszyscy myśleli że nie żyjesz! Gdzie ty się
podziewałaś?-zapytałam z lekkim uśmiechem.
-Uciekłam. Do puszczy amazońskiej. Na początku nie było łatwo, ale z czasem dawałam sobie radę.
-Wow. Nieźle.
Przez chwilę gadałyśmy, gdy usłyszałyśmy krzyk z korytarza. Wyszłam żeby zobaczyć co się dzieje. Na korytarzu zobaczyłam 2 pumy.
-Oh My God!-krzyknęłam z przerażenia.
-Co?-Cassidy wstała z łóżka.
-Na korytarzu są dwie pumy!
-No nie. Kazałam im zostać na dworze w lesie!-warknęła. Wyszła z pokoju na korytarz. Usłyszałam parę słów w angielskim języku. Po chwili do pokoju weszła Cassidy, a u jej boku 2 pumy.
-Isabel, poznaj Devila i Dakotę-pokazała na zwierzęta. Nagle z pod łóżka wyszedł Black. Pumy zjeżyły sierść i położyły uszy. Black odsłonił kły. Cassidy wzięła pumy na smycz. Ja złapałam Black'a za obrożę. Wepchałam go pod łóżko.
-I tak zazwyczaj tam siedzi-zaśmiałam się.
Pumy Cassidy nieco się uspokoiły.
-Może pójdziemy się przejść na polowanie?-zapytałam.
-Jasne.


*** W lesie ***


Szłam po cichu z naciągniętą cięciwą łuku. Cassidy szła za mną. Po kilku minutach, ustrzeliłyśmy całkiem sporego bażanta i dwa dzikie króliki. Była wiosna, więc wszystko budziło się do życia. Po godzinie wróciłyśmy do szkoły. Obok nas szły dwie pumy. Wszyscy na nas patrzyli jednak my byłyśmy zajęte rozmowami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz