Właśnie skończyłam lekcje. Poszłam do swojego pokoju aby zostawić torbę z książkami a potem poszłam do pokoju Lydii. Zgodnie z naszą umową czekała tam na mnie. Wyszliśmy na dwór. Wciąż było chłodno, ale już nie zimno. Lydia założyła skórzaną kurtkę, ja zostałam w mundurku. Nawet nie miałam czasu się przebrać w coś wygodniejszego. Szłyśmy przez las rozmawiając o życiu. -Kiedy masz zamiar mu powiedzieć? Kiedyś musisz to zrobić.- Powiedziałam to co mnie gryzło już od kilku miesięcy. -Nie wiem, nic już nie wiem.- Odpowiedziała Lydia. -Ronan i tak się dowie. -Wiem. Ale boję się mu o tym powiedzieć. To jakbym się poddała. -Jeśli ty mu nie powiesz, ja to zrobię.- Zagroziłam. -Okey, chodź. Powiem mu dzisiaj. Poszłyśmy do pokoju Ronana. Lydia z rezygnacją usiadła na łóżku chłopaka. -Muszę wan coś powiedzieć.- Zaczęła.- Jest coraz gorzej. Zostało mi 1,5 roku. -Co?! Tylko?- Spytałam przerażona.- Mówiłaś że masz jeszcze dużo czasu. -Maksymalnie. Mówiłam wam że jest coraz gorzej. -Co jest gorzej?- Spytał głos za moimi plecami. Odwróciłam się i zobaczyłam dwóch chłopaków. Chyba nowych. -Nieważne.- Syknęła Lydia. Przytuliłam ją. Freddie? Miron? |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz