środa, 29 stycznia 2014

Od Sebastiana cd. Cassidy

Stałem zupełnie nieruchomo. Wszystkie moje mięśnie napięły się... mimo protestów, które wykrzyczała po kolei każda część mojego ciała oddałem pocałunek. Jej wargi były twarde i zimne... Jakby od dawna pragnęły kogoś, kto je rozmrozi.
Absolutnie nie jestem typem filozofa. Ale ona napawała mnie zupełnie nowym uczuciem. I teraz, wiedziałem co to jest miłość.
To to, gdy masz ochotę kogoś zabić, ale i tak się z nim całujesz.
* * *
Wyciągnąłem rękę, ale po raz kolejny ją opuściłem. Drzwi przede mną, sprawiały wrażenie jakby miały za chwilę mnie pożreć.
Odetchnąłem głęboko.
Od naszego pocałunku, nie widziałem Cissidy. Ani na stołówce, ani na późniejszych lekcjach. Dyrektorka nie zwołała nas, a ja zwyczajnie nie mogłem jej znaleźć.
Westchnąłem i po raz trzeci zdobyłem się na odwagę... No już idioto, zapukaj wreszcie!
Było już późno, brakowało pół godziny do ciszy nocnej, więc jeśli dalej będę się tak zastanawiał, wygonią mnie z powrotem do mojego pokoju.
W końcu delikatnie uderzyłem ściśniętą dłonią w drewno.
P chwili usłyszałem zgrzyt klamki i drzwi otworzyły się. Na progu stała... Cassidy.
Sztywnym krokiem wyszła z pomieszczenia i zatrzasnęła drzwi.
Totalnie nie miałem pomysłu na żadną wypowiedź.
Nie chciałem się jąkać, ani poznać po sobie, że się denerwuję i zwyczajnie ją pocałowałem.
Tak po prostu.

Cass?  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz