-Słyszałeś?! Nie potrzebuję pomocy! Jeżeli już to on mojej. Poluję od dziecka. Zawsze celuję w gardło albo łeb. Mam wilka i psa. A także przyjaciółkę z dwiema pumami.
-Jeszcze raz to przemyśl-uśmiechnął się i poczochrał moje włosy. A że nie umiem panować nad gniewem, zrzuciłam zeszyt z rysunkami, poderwałam się z krzesła i przygwoździłam go do ławki. W każdej chwili byłam gotowa go pobić i odesłać do szpitala lub uśmiercić.
-Nie potrzebuję pomocy twojego durnego kumpla. Jasne?-nie czekając na odpowiedź, zostawiłam go wzięłam torbę i brudnopis i wyszłam z klasy. Wpadłam do pokoju, rzuciłam torbę pod biurko, wzięłam łuk i kołczan ze strzałami starannie ukryty w mojej szafie i poszłam do lasu. Jedynie tak mogłam się wyciszyć.
*** W lesie ***
Celowałam do sarny pasącej się na polanie. Gdy miałam wypuścić strzałę usłyszałam huk. Po chwili sarna upadła i krwawiła. Podszedł do niej jakiś chłopak, a za nim, drugi. Szybko wlazłam na drzewo i obserwowałam chłopaków. Chwila, chwila... Czy to nie był ten chłopak z klasy? Chwilę przyglądałam się chłopakom. Po kilku minutach, z gęstwiny drzew coś wybiegło. Dzik! Biegł prosto na chłopaków. Wycelowałam w niego i wypuściłam strzałę, potem drugą, i trzecią. Wreszcie zwierzę upadło. Sprawnie zeskoczyłam z drzewa i poszłam po zwierzę. Gdy wyłoniłam się z krzaków, chłopaki próbowali wyjąć strzały z dzika. Ja zwinnie zrobiłam kilka gwiazd i po chwili byłam przy nich.
-Wasze?!-warknęłam.-Chyba nie! Ja upolowałam, więc zdobycz moja!
Freddie? Miron?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz