niedziela, 26 stycznia 2014

Od Cassidy cd Sebastiana

Chwilę patrzyłam na odchodzącego chłopaka. Po chwili przeniosłam wzrok na Dakotę. Nie było źle. Bywało gorzej. Nie obawiałam się o jutrzejszy dzień. Żadne zwierzę nie zbije Devil'a z łap. Jeszcze chwilę patrzyłam się na jezioro, po czym poszłam do szkoły. Devil został na dworze, a Dakota poszła ze mną. Obmyłam płytką szramę na grzbiecie i ranę w okolicach krtani. Kiedy wreszcie opatrzyłam pumę, wygoniłam ją na dwór. Zanim się położyłam spać, wzięłam z biurka kartkę i napisałam:
,,Dzisiaj, 17:00, rzeka, weź kundle"
Zagięłam kartkę i włożyłam do kieszeni.


*** Następnego dnia ***


Wstałam, ogarnęłam się i wyszłam z pokoju. Poszłam do pokoju chłopaka. Włożyłam kartkę pod drzwiami i poszłam na lekcje.
*****
Kiedy wreszcie wszystkie lekcje się skończyły, dochodziła 15:00. Poszłam nad rzekę. Mimo że zostały jeszcze 2 godziny, czekałam nad wodą. Wyjęłam z kieszeni ostry nóż i zaczęłam strugać strzały. Nim się obejrzałam, była 17:00. Przypomniał mi o tym chłopak, który przyszedł.
-Gdzie twoje kicie?-zapytał pogardliwie.
-Devil! Dakota!-zawołałam. Po kilku sekundach zeskoczyły z drzew. Dakocie, rana prawie się zagoiła. Dobermance z rozerwanego ucha nieustannie sączyła się krew. Na ciele miała dużo strupów. W wielu miejscach rany się jeszcze nie zagoiły.
-Może się przedstawisz chociaż?-spytał.
-Jestem Cassidy. A to Devil-pokazałam na czarną pumę jeżącą sierść i odsłaniającą długie kły. Jego złote oczy były przeszyte nienawiścią. Nienawidził wszelkiego rodzaju zwierząt psowatych.
-Sebastian. A to Adamantis-pies wyłonił się zza chłopaka. Devil wściekle syknął i obnażył kły. Nie bałam się że przegra. Pokonał 3 jaguary za jednym razem. Chociaż gdy patrzyłam na warczącego rottweilera, i gdyby to Dakota z nim walczyła, miałabym wątpliwości. Gdy wreszcie się odsunęliśmy, zwierzęta zaczęły walkę. Devil wysunął pazury i machnął łapą w stronę głowy psa. Na łbie powstały szramy po pazurach, ciągnące się od oka do końca pyska. Po tym ataku, Devil, zaczął biec w las. Wiedziałam co chce zrobić. Wejść na drzewo, drażnić psa, a potem zaatakować z góry. Kot wspiął się na niewielkiego wzrostu drzewo i jak gdyby nigdy nic, położył się na grubej gałęzi. Zawsze stosował taką taktykę. Gdy pies usilnie starał się dorwać pumę, Devil jeszcze bardziej go denerwował. Zaczął machać ogonem, tuż nad jego głową. Gdy skakał, kot szybko zabierał ogon. Gdy pies odwrócił się, Devil skorzystał z okazji i skoczył... Prosto na psa. Wbił pazury w szyję i przewrócił na bok. Przejechał łapą w stronę ogona. Z rany zaczęła sączyć się krew. Pies zawył z bólu. Devil jednak nie był litościwy. Zwłaszcza, podczas walki. Kiedy syknął i już chciał zatopić kły w tchawicy, ostro gwizdnęłam. Devil spojrzał się na mnie i porzucił psa. Podszedł do mnie i wlepił we mnie swoje oczy.
-Widzisz? Devila nie pokona nikt. Nie ma żadnej rany. Twój pies ma szramy na całym ciele po pazurach mojej pumy. Gdybym go nie powstrzymała, twoja psinka skonałaby na miejscu- prychnęłam.


Sebastian?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz