czwartek, 30 stycznia 2014

Od Julii cd Mirona

-Dziękuję.-powiedziałam i ku memu zdziwieniu uśmiechnęłam się. Ale tak na prawdę, nie był to fałszywy uśmiech, czy po prostu użycie mięśni twarzy, to był prawdziwy uśmiech. To się dzieje na prawdę, czy moja naiwność nie zna granic? Nie uśmiechałam się prawdziwie... chyba od czasu rozprawy. Rozległ się trzask zamykanych drzwi i oto do pokoju wparował Fred. Gdy zobaczył Mirona kucającego przede mną zawahał się.
-Omm.... To ja może sobie pójdę...?-spytał, a ja i Miron jednocześnie wstaliśmy.
-I tak miałam już iść... Dzięki jeszcze raz, Miron.-powiedziałam kierując się do drzwi. Widziałam, że Miron posłał Fredowi, drugie już tego dnia gromiące spojrzenie. Wyszłam z pokoju i poszłam do siebie, gdzie spróbowałam rozlokować moje ubrania i inne rzeczy. W końcu skończyłam się rozpakowywać, wzięłam piżamę oraz ręcznik i poszłam się umyć. Po wyjściu z łazienki spakowałam się szybko na jutro i poszłam spać, co o dziwo przyszło mi bardzo łatwo.
*Następnego Dnia*
Wstałam, wcisnęłam się w mundurek, który choć był szyty na miarę i tak dość mocno opinał moje ciało. Westchnęłam, bo nie lubiłam takich strojów. Zeszłam do stołówki, gdzie szybko zjadłam śniadanie, ponownie poszłam do pokoju, skąd wzięłam moją torbę i poszłam pod klasę.
*Po lekcjach*
Lekcje minęły dosyć szybko. Poszłam do pokoju, gdzie przebrałam się w luźniejsze ubrania, sportowe buty i zaczęłam odkopywać spod sterty ubrań metalową walizkę, w której znajdowała się pochwa z moim mieczem. Wzięłam ją, i pobiegłam do lasu, gdzie przez najbliższą godzinę ćwiczyłam różnorakie pchnięcia i sparowania. Gdy miałam już wracać usłyszałam za sobą Mirona. Już drugi raz mnie tak zaskoczył.
-Zaskakujesz mnie, Julia.-powiedział.-Wczoraj jazda konna, dzisiaj władanie mieczem... Co będzie jutro?-powiedział i uśmiechnął się.
-Jeszcze nie raz Cię zaskoczę.-powiedziałam.
Miron?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz